Nie chce pisać jakiś długich i jakże wylewnych wstępów, ale także nie chce zostawiać Was bez wyjaśnienia. Otóż postanowiłam zakończyć przygodę z Blogowym Kącikiem. Przykro mi.
Nie usunę bloga ani nic z tych rzeczy, wasze blogi pozostaną w spisie, po prostu nie będę przyjmować już nowych postów czy zgłoszeń. Bannery/linki możecie śmiało usunąć.
Tyle ode mnie.
Blogowy kącik
czwartek, 4 czerwca 2015
wtorek, 2 czerwca 2015
Nowe posty #228
We are the Dreamers
IV : "Skąd wiesz, skoro nie próbowałaś?"
To zawsze było moje marzenie – wyrwać się z domu, zwiedzić odległe miejsca, zobaczyć na własne oczy wszystkie cudy świata, postawić stopę tam, gdzie jeszcze nikt tego nie uczynił – w obecnym świecie marzenie właściwie nie realne. A jednak, jestem w miejscu o którym zwykli ludzie nie mają pojęcia.
— Bea marzy z rozmachem – słyszę w odpowiedzi na mój zachwyt. Porzucam ogrody, które rozciągają się od pałacyku do widocznego w oddali, wysokiego muru i wracam do Cary, która zdążyła już dojść niemal do zakrętu.
— Co masz na myśli? — pytam, marszcząc brwi.
— Czy nazwa „Kraina Snów“ nic ci nie mówi? — podnosi do góry jedną brew, spoglądając na mnie z czymś w rodzaju pobłażliwości.
— Czyli to... to wszystko... zostało wyśnione? — pytam, a ona potwierdza skinieniem głową.
Jedyne co jestem w stanie wydusić to jedno, wielkie „wow“.
IV : "Skąd wiesz, skoro nie próbowałaś?"
To zawsze było moje marzenie – wyrwać się z domu, zwiedzić odległe miejsca, zobaczyć na własne oczy wszystkie cudy świata, postawić stopę tam, gdzie jeszcze nikt tego nie uczynił – w obecnym świecie marzenie właściwie nie realne. A jednak, jestem w miejscu o którym zwykli ludzie nie mają pojęcia.
— Bea marzy z rozmachem – słyszę w odpowiedzi na mój zachwyt. Porzucam ogrody, które rozciągają się od pałacyku do widocznego w oddali, wysokiego muru i wracam do Cary, która zdążyła już dojść niemal do zakrętu.
— Co masz na myśli? — pytam, marszcząc brwi.
— Czy nazwa „Kraina Snów“ nic ci nie mówi? — podnosi do góry jedną brew, spoglądając na mnie z czymś w rodzaju pobłażliwości.
— Czyli to... to wszystko... zostało wyśnione? — pytam, a ona potwierdza skinieniem głową.
Jedyne co jestem w stanie wydusić to jedno, wielkie „wow“.
Autor: Odile
Rozdział 10
,,Innocenty jedynie kiwnął lekko głową, znacznie uspokojony zapewnieniami Agi. Ona z kolei straciła już wszelką nadzieję na to, że będzie w stanie porozmawiać z nim o facecie z kawiarni. Oczywiście chciała poruszyć ten temat, ale nie tego dnia. Może następnego. Ewentualnie dopiero po powrocie Centa do szkoły. Nie chciała go martwić, szczególnie jeśli Alicja mogła mieć rację na ten temat. Poza tym bała się tego typu rozmowy. Nie była pewna, czy jest gotowa na zmierzenie się z tym tematem. W szczególności dlatego, że jakaś część niej wciąż wątpiła w to, że ta sytuacja jest jedynie przypadkiem."
,,Innocenty jedynie kiwnął lekko głową, znacznie uspokojony zapewnieniami Agi. Ona z kolei straciła już wszelką nadzieję na to, że będzie w stanie porozmawiać z nim o facecie z kawiarni. Oczywiście chciała poruszyć ten temat, ale nie tego dnia. Może następnego. Ewentualnie dopiero po powrocie Centa do szkoły. Nie chciała go martwić, szczególnie jeśli Alicja mogła mieć rację na ten temat. Poza tym bała się tego typu rozmowy. Nie była pewna, czy jest gotowa na zmierzenie się z tym tematem. W szczególności dlatego, że jakaś część niej wciąż wątpiła w to, że ta sytuacja jest jedynie przypadkiem."
Autor: Victemia
Rozdział XVII
Trafiła w czuły punkt. Zabolało.
Czy mama zrozumiałaby powód, dla którego to robię? Musiała kochać tatę, musiała wiedzieć, że miłość czyni ludzi nierozważnymi.
Wiedziałam, że narażam się na niebezpieczeństwo. Ale w chwili, gdy uświadomiłam sobie co czuję, zrozumiałam, że życie wyłącznie dla siebie jest największym egoizmem z możliwych.
- Jestem pewna, że by mnie zrozumiała. Nie robię tego z kaprysu. Nie jestem w stanie teraz odpuścić.
Jej oczy przybrały barwę bezchmurnego nieba. Skinęła głową.
- Niech i tak będzie. Wiedz tylko, że jako jedyna z twoich towarzyszy, nie masz rąk splamionych krwią.
Czy mama zrozumiałaby powód, dla którego to robię? Musiała kochać tatę, musiała wiedzieć, że miłość czyni ludzi nierozważnymi.
Wiedziałam, że narażam się na niebezpieczeństwo. Ale w chwili, gdy uświadomiłam sobie co czuję, zrozumiałam, że życie wyłącznie dla siebie jest największym egoizmem z możliwych.
- Jestem pewna, że by mnie zrozumiała. Nie robię tego z kaprysu. Nie jestem w stanie teraz odpuścić.
Jej oczy przybrały barwę bezchmurnego nieba. Skinęła głową.
- Niech i tak będzie. Wiedz tylko, że jako jedyna z twoich towarzyszy, nie masz rąk splamionych krwią.
Autor: Anqqa
Looking for happiness
Rozdział 6. Miłość od pierwszego wejrzenia
– Chodź – powiedział i złapał mnie za rękę, uprzednio otwierając drzwi z mojej strony. Powoli wysiadłam, ostrożnie stając na ulicy. Nie mogłam tym razem zapomnieć, że byłam w wysokich butach. Prowadził mnie, bo idąc samotnie, zapewne kolejny raz dzisiejszego dnia wylądowałabym na ziemi.
– Uważaj, stopień – poinstruował mnie.
Posłusznie podniosłam nogę i postawiłam ją na wyższym podłożu. Potem drugą. Udało się. Chłopak otworzył drzwi. Poznałam to po charakterystycznym skrzypnięciu. Znajomy zapach, pomyślałam. Michael zdjął mi opaskę z oczu. Otworzyłam buzię i jęknęłam. Łzy smutku stanęły mi w oczach.
Rozdział 6. Miłość od pierwszego wejrzenia
– Chodź – powiedział i złapał mnie za rękę, uprzednio otwierając drzwi z mojej strony. Powoli wysiadłam, ostrożnie stając na ulicy. Nie mogłam tym razem zapomnieć, że byłam w wysokich butach. Prowadził mnie, bo idąc samotnie, zapewne kolejny raz dzisiejszego dnia wylądowałabym na ziemi.
– Uważaj, stopień – poinstruował mnie.
Posłusznie podniosłam nogę i postawiłam ją na wyższym podłożu. Potem drugą. Udało się. Chłopak otworzył drzwi. Poznałam to po charakterystycznym skrzypnięciu. Znajomy zapach, pomyślałam. Michael zdjął mi opaskę z oczu. Otworzyłam buzię i jęknęłam. Łzy smutku stanęły mi w oczach.
Autor: Julss
Macnair story
Nie był pewien, czy dobrze rzucił wszystkie zaklęcia antymugolskie i ochronne, ale nie mógł nic więcej zrobić. Czasem żałował, że bardziej nie przykładał się na lekcjach, że z góry założył, iż nigdy mu się nie przydadzą, bo skończy Hogwart zanim wojna na dobre się rozkręci, opuści Wielką Brytanię i zaszyje się w Rosji, gdzie nikt Voldemortem się nie przejmował.
Jakże był głupi.
(...)
Machinalnie spojrzał na niewielką, drewnianą skrzyneczkę stojącą przy jego plecaku, przyczynę całego tego zamieszania. Jej zawartość dla innego czarodzieja okazałaby się bezwartościową kupą papierów i źle wykadrowanych zdjęć, dla Dmitrija była czymś, co trzymało go przy życiu, bo dopóki on ją miał, nic mu nie groziło. Nie wiedział, czemu Voldemort jej potrzebuje, samo pragnienie zemsty nie wydawało się powodem do takiego zachodu, ale kto go tam wie?
Cóż, kiedyś był na celowniku przez szlamowatą krew, teraz ścigano go dlatego, że w przeszłości ktoś również przyjaźnił się z kimś, z kim nie powinien.
Nie był pewien, czy dobrze rzucił wszystkie zaklęcia antymugolskie i ochronne, ale nie mógł nic więcej zrobić. Czasem żałował, że bardziej nie przykładał się na lekcjach, że z góry założył, iż nigdy mu się nie przydadzą, bo skończy Hogwart zanim wojna na dobre się rozkręci, opuści Wielką Brytanię i zaszyje się w Rosji, gdzie nikt Voldemortem się nie przejmował.
Jakże był głupi.
(...)
Machinalnie spojrzał na niewielką, drewnianą skrzyneczkę stojącą przy jego plecaku, przyczynę całego tego zamieszania. Jej zawartość dla innego czarodzieja okazałaby się bezwartościową kupą papierów i źle wykadrowanych zdjęć, dla Dmitrija była czymś, co trzymało go przy życiu, bo dopóki on ją miał, nic mu nie groziło. Nie wiedział, czemu Voldemort jej potrzebuje, samo pragnienie zemsty nie wydawało się powodem do takiego zachodu, ale kto go tam wie?
Cóż, kiedyś był na celowniku przez szlamowatą krew, teraz ścigano go dlatego, że w przeszłości ktoś również przyjaźnił się z kimś, z kim nie powinien.
Autor: dżejn
Broken trust
[6]
Nagle gwałtownie przystanęła.
- Boże. - pisnęła, widząc dobrze znane jej auto - srebrne Lamborghini Reventón.
To oznaczało tylko kłopoty.
Opierał się o maskę samochodu.
Ich spojrzenia się skrzyżowały.
Jej - przestraszone, niepewne.
I jego - dominujące, dumne i władcze.
Uśmiechnął się ironicznie, niemo mówiąc:
Znowu się spotykamy, Varn.
Autor: Jull
Broken trust
[6]
Nagle gwałtownie przystanęła.
- Boże. - pisnęła, widząc dobrze znane jej auto - srebrne Lamborghini Reventón.
To oznaczało tylko kłopoty.
Opierał się o maskę samochodu.
Ich spojrzenia się skrzyżowały.
Jej - przestraszone, niepewne.
I jego - dominujące, dumne i władcze.
Uśmiechnął się ironicznie, niemo mówiąc:
Znowu się spotykamy, Varn.
Autor: Jull
piątek, 29 maja 2015
Nowe posty #227
Broken trust
[5]
"- Drażniący temat?
- Ashton!
- Dobra, dobra. Przepraszam.
- Mam jeszcze jedną sprawę. Masz jutro wieczorem czas, nie?
- Czy ja wiem... - zmieszany podrapał się po karku.
- Ash, błagam. Musisz uratować mnie od rodzinnej kolacyjki, w którą bawi się moja mama. Proszę, będę ci winna przysługę. Zrób to dla mnie.
- A co dokładnie jej powiedziałaś?
- Że idziemy do kina.
- Zgoda. Tyle, że nie zabiorę cię do kina. Zabiorę cię w inne miejsce, ale to, co wydarzy się jutro ma zostać między nami, okay?"
[5]
"- Drażniący temat?
- Ashton!
- Dobra, dobra. Przepraszam.
- Mam jeszcze jedną sprawę. Masz jutro wieczorem czas, nie?
- Czy ja wiem... - zmieszany podrapał się po karku.
- Ash, błagam. Musisz uratować mnie od rodzinnej kolacyjki, w którą bawi się moja mama. Proszę, będę ci winna przysługę. Zrób to dla mnie.
- A co dokładnie jej powiedziałaś?
- Że idziemy do kina.
- Zgoda. Tyle, że nie zabiorę cię do kina. Zabiorę cię w inne miejsce, ale to, co wydarzy się jutro ma zostać między nami, okay?"
Autor: Jull
Golden mud
Rozdział czwarty
Quincey otwarcie ignorował natarczywe spojrzenia Smitha, jednocześnie rozważając jego propozycję. Cóż, może faktycznie on poradziłby sobie lepiej niż ta głupia Hackett, która dotąd nie mogła przekazać mu nic sensownego. Wtedy jednak pojawiłby się inny problem, oczywiście możliwy do rozwiązania w kilka chwil — Anais mogłaby powiedzieć Claire, że Will o nią wypytywał. Ale, cóż, dziewczyny z Castlepond z reguły nie należały do inteligentek, więc może nie skojarzyłaby późniejszego pojawienia się Jeffersona z tym, co paplała Hackett?
William podszedł do Smitha, oparł dłonie na jego ramionach i odetchnął głęboko. Nie chciał zwlekać za długo ze zrobieniem z siebie obłąkanego w oczach przyjaciela.
— Jeff, ona mi się przyśniła, rozumiesz? Najpierw widziałem ją we śnie, a później na kolacji w Castlepond. Czy ja oszalałem?
Smith parsknął i poklepał go po policzku.
— No dobra, nie chcesz, to nie mów. Ale żeby później nie było, że ci nie pomogłem.
Rozdział czwarty
Quincey otwarcie ignorował natarczywe spojrzenia Smitha, jednocześnie rozważając jego propozycję. Cóż, może faktycznie on poradziłby sobie lepiej niż ta głupia Hackett, która dotąd nie mogła przekazać mu nic sensownego. Wtedy jednak pojawiłby się inny problem, oczywiście możliwy do rozwiązania w kilka chwil — Anais mogłaby powiedzieć Claire, że Will o nią wypytywał. Ale, cóż, dziewczyny z Castlepond z reguły nie należały do inteligentek, więc może nie skojarzyłaby późniejszego pojawienia się Jeffersona z tym, co paplała Hackett?
William podszedł do Smitha, oparł dłonie na jego ramionach i odetchnął głęboko. Nie chciał zwlekać za długo ze zrobieniem z siebie obłąkanego w oczach przyjaciela.
— Jeff, ona mi się przyśniła, rozumiesz? Najpierw widziałem ją we śnie, a później na kolacji w Castlepond. Czy ja oszalałem?
Smith parsknął i poklepał go po policzku.
— No dobra, nie chcesz, to nie mów. Ale żeby później nie było, że ci nie pomogłem.
Autor: Onyks
Zatrute Serca
13
Zauważył, że toczę ze sobą wewnętrzną walkę.
— Boisz się mnie? — zapytał z lisim uśmieszkiem.
Prychnęłam lekceważąco.
— Nie rozśmieszaj mnie, Potter. Jesteś ostatnią osobą, której się boję.
— Czyżby? — Podszedł bliżej, a ja w odruchu zrobiłam krok do tyłu. Wyszczerzył zęby z zadowoleniem. — Więc dlaczego uciekasz?
— Nie uciekam. Po prostu nie lubię, kiedy stoisz za blisko.
— Ach tak? — mruknął z wyraźnym zaciekawieniem. — Dotyk cię przeraża?
— Możemy zakończyć tą bezsensowną konwersację? — warknęłam rozdrażniona, a on domyślił się, że trafił w czuły punkt. Miał rację. Dotyk był dla mnie bardzo wrażliwą kwestią, nigdy nie lubiłam, kiedy ktoś nazbyt naruszał moją przestrzeń osobistą. Ta „fobia” włączała się jedynie przy obcych ludziach. On do nich należał.
— Jak sobie życzysz, skarbie. — mrugnął do mnie zalotnie. — Zawsze możemy wrócić do tej rozmowy.
Co oczywiście było iluzją do „prędzej czy później sama mi powiesz”.
Autor: Thais
1. Wczesne lata „wiewiórki”.
Gdzie byłeś przez cały ten czas? – spytałam. – Powiedz.
Daleko.
Prawda. I to bardzo.
Siedzieliśmy w ciszy.
Wiesz, bałam się ciebie trochę. Z początku.
Naprawdę?
Tak.
Uśmiechnął się.
Miałeś taką minę, jakby ci nikt nie był potrzebny do szczęścia – stwierdziłam.
Właśnie tacy najbardziej potrzebują innych – odparł. – Nie wiedziałaś o tym?
Teraz wiem – przyznałam cierpko. – Po czasie.
Na naukę zawsze jest odpowiednia pora.
Pewnie masz rację – westchnęłam. – Ale może być za późno, żeby wykorzystać to jeszcze w życiu.
Gdzie byłeś przez cały ten czas? – spytałam. – Powiedz.
Daleko.
Prawda. I to bardzo.
Siedzieliśmy w ciszy.
Wiesz, bałam się ciebie trochę. Z początku.
Naprawdę?
Tak.
Uśmiechnął się.
Miałeś taką minę, jakby ci nikt nie był potrzebny do szczęścia – stwierdziłam.
Właśnie tacy najbardziej potrzebują innych – odparł. – Nie wiedziałaś o tym?
Teraz wiem – przyznałam cierpko. – Po czasie.
Na naukę zawsze jest odpowiednia pora.
Pewnie masz rację – westchnęłam. – Ale może być za późno, żeby wykorzystać to jeszcze w życiu.
Autorka: Dor Ka
[I Need U] Rozdział 1
Usiadł ciężko, objął kolana jedną ręką, a drugą zaczął wycierać łzy. Za nimi płynęły kolejne i dalej następne... Czuł, że coraz ciężej mu oddychać, że już stracił kontrolę. Wrzasnął tak głośno, że pewnie każdy bandyta w okolicy wiedział, gdzie szukać ofiary. Krzyknął, potężniej, głośniej. A potem znowu. I jeszcze raz, aż poczuł jak traci głos.
Mocniej otulił kolana i schował twarz. Siedział tak w bezruchu aż złapało go nieprzyjemne uczucie. Ktoś go obserwował. Podniósł wzrok.
Usiadł ciężko, objął kolana jedną ręką, a drugą zaczął wycierać łzy. Za nimi płynęły kolejne i dalej następne... Czuł, że coraz ciężej mu oddychać, że już stracił kontrolę. Wrzasnął tak głośno, że pewnie każdy bandyta w okolicy wiedział, gdzie szukać ofiary. Krzyknął, potężniej, głośniej. A potem znowu. I jeszcze raz, aż poczuł jak traci głos.
Mocniej otulił kolana i schował twarz. Siedział tak w bezruchu aż złapało go nieprzyjemne uczucie. Ktoś go obserwował. Podniósł wzrok.
Autor: LadyEllien
Subskrybuj:
Posty (Atom)