niedziela, 15 czerwca 2014

Nowe posty #104

Rozdział XIV
- Ezry- dokończył męski głos. Nerwowo obejrzałem się za siebie. Odetchnąłem z ulgi, gdy osoba, która się odezwała, okazała się być Śmiercią, a nie Lucyferem.- Nie poznałabyś Ezry, a to wszystko by się nie wydarzyło. Zobacz co by się stało, gdybyś go nie poznała. Nie bylibyśmy w tym miejscu, a już prawie koniec.
Zmarszczyłem brwi analizując jego słowa. Jaki koniec? O czym on w ogóle pieprzy?
- Śmierć- rzekła spokojnie, choć mógłbym przysiąc, że w jej oczach widziałem ten znajomy błysk, który zawsze zwiastował nieszczęście.- Po co tu przyszedłeś? Chyba mieliśmy umowę.
- O! Widzę, że nie tylko z diabłem zawierasz pakty- rzuciłem bez zbędnego namysłu. Do jasnej cholery! Co się ze mną dzieję?!
- To nie twoja sprawa- warknęła do mnie, po czym skierowała się do Kosiarza.- Po co tu przyszedłeś?
- Mała zmiana planów. Twój kochaś postanowił przyśpieszyć wasze spotkanie i właśnie w tym momencie wybiera się do ciebie.
Autorka: Seoanaa


 Rozdział 28
- Wiem, że ta część świata jest dla ciebie zupełnie obca i możesz czuć się zakłopotany...
- Zakłopotany?- przerwał jej.- Zakłopotany byłem, gdy wyjechałaś zostawiając jakąś gównianą kartkę papieru. Zakłopotany byłem jak nie odzywałaś się do mnie przez kilka miesięcy. Nie wiedziałem co się z tobą dzieję i czy w ogóle żyjesz. Teraz to jestem wkurwiony, a nie zakłopotany!
- Czyli nawet dobrze zareagowałeś.- Wyszczerzyła usta w uśmiechu.
- Możesz być choć przez chwilę poważna? Thea, to nie jest śmieszne!
- Jest Olie. Jak ja za tobą tęskniłam. - Podeszła do niego i wtuliła się w ciało chłopaka.- Wiem, że to wszystko jest do dupy. Czasami nawet sama chciałabym, aby to nie była prawda. Nie chce cię stracić - samotna łza spłynęła po jej policzku. 
Autorka: Seonaa


 into dust, n
into dust, n#36 pt.I
Niech żyje żelazna konsekwencja, którą tak radośnie przyszło nam dzielić oraz milion różnych masek, których przysięgamy nigdy nie zdejmować!
Godzina zero wybiła w chwili, w której on, ni stąd, ni zowąd, wtargnął do kawiarni z gitarą w jednej dłoni, butelką whisky w drugiej i tym swoim zbolałym, ale wciąż jakże paskudnie dobitnym uśmieszkiem. Rozciągniętym od kącika do kącika. Doskonale obrazującym wisielczy humor nieszczęśnika uparcie starającego się za jednym zamachem utrzymać i fason, i... pion.
I diabli wiedzą co tym jeszcze.
O ile ten pierwszy zdawał się być przyklejonym do niego na amen, o tyle ten drugi, stracił dużo za wcześniej niż by sobie tego życzył.
Czyli... jakoś w połowie drogi do stolika.
Drogi przebytej krokiem może odrobinę nazbyt zygzakowatym i chwiejnym, ale co by nie powiedzieć, wciąż tak samo pełnym wdzięku!
W międzyczasie czujny wzrok najbardziej anonimowej dziewczyny w tym mieście z uwagą śledził każde z tych jego nieprzemyślanych poczynań. 
Autorka: Ulotna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz