niedziela, 24 maja 2015

Nowe posty #225

Bardzo chciałam Was tu przeprosić za spore opóźnienie.
Aktualizacja jutro lub pojutrze. :)



Looking for happiness
Rozdział 4. Middland
Charles sprawdzał po kolei, czy każdy ma dobrze dopięty pas. Widać było, że jest to dla niego nudne i rutynowe działanie. Serce zaczęło mi mocniej walić ze strachu. Spojrzałam na Grace, która ściskała Deana za rękę i wlepiała w niego wzrok. Uśmiechnęłam się na myśl o tej dwójce, bo chciałabym, żeby Grace się ułożyło, szczególnie po niefortunnym związku z jednym chłopakiem z sąsiedniego miasteczka. Wbiłam mocno głowę w oparcie i zamknęłam oczy.
Byle już było po wszystkim, po co ja się zgodziłam?, myślałam sobie.
Muzyka zaczęła grać. Karuzela powoli startowała. Zaczęliśmy się bujać na boki. Coraz szybciej. Coraz wyżej. Coraz bardziej się kołysała... 
Autorka: Julss


Opowiastki kotołaczki
Życie Toyani, cz.3
Pierwszą godzinę jazdy Toyani spędziła na chlipaniu, przytulona do ściany. Nikt na nią nie zwracał uwagi. Nasurin rozsiadł się wygodnie i podziwiał widoki przez okno, a jego strażnik siedział z założonymi rękami, tak jak w poprzednim wozie. Dziewczyna próbowała jakoś rozsupłać supeł, ale z każdą mijającą minutą traciła nadzieję. W duchu wznosiła modły do wszystkich bogów, aby pomogli jej uwolnić się z tego koszmaru. Nie zanosiło się jednak, aby wysłuchali jej modlitw.  
Autor: kotołaczka02


 Rozdział 8
,,Oczywiście Cento doskonale wiedział, z kim ma do czynienia. Jednakże było to dla niego kompletnie nieoczekiwane i wywołało u niego ogromny stres. Do tego stopnia, że jego usta na chwilę straciły kontakt z rozumem, nakłaniając go do mieszania słów i zaserwowania panu Majerczykowi kompletnej głupoty.
— Dzień dobry, jestem chłopakiem pana syna i przyjacielem pana córki.
Właśnie tak brzmiało zdanie, które w założeniu brzmieć miało ,,Dzień dobry, jestem chłopakiem pana córki i przyjacielem pana syna”. Innocenty od razu zganił się w myślach za przesadną formalność i zbyt rozbudowane przedstawienie się, kiedy zobaczył zdenerwowany wzrok pana Majerczyka." 
Autor: Victemia


Zatrute Serca
12
— Nie rozumiem — powiedziałam cicho, śledząc wzrokiem Nieznajomego, jak postanowiłam go nazwać.
— Wiem. Ale musisz wrócić z kluczem. Jeśli będziesz go miała… Poznasz wszystkie tajemnice.
— Wszystkie? — powtórzyłam z nieukrywanym zaciekawieniem.
— Co do jednej.
Przyjrzałam mu się dokładniej, chcąc wyłapać jakiś szczegół. Miał znamię w kształcie półksiężyca na wewnętrznej stronie ręki, ale poza tym nie zaobserwowałam niczego godnego uwagi.
— Kim jesteś? — wymknęło mi się z ust.
Nieznajomy pokręcił jedynie głową.
— To nie jest ważne. Znajdź klucz i przyjdź.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że jego kontury rozmazały mi się w oczach, tracąc na ostrości. Sala balowa powoli opuszczała mój umysł, chociaż nadal słyszałam grę na skrzypcach i gwar tłumu.
— Jak mam cię znaleźć? — zapytałam pośpiesznie, instynktownie łapiąc go za rękę.
Nieznajomy ścisnął moją dłoń, jakby nie chciał, żebym odeszła.
— Sam do ciebie przyjdę. Musisz uważać, Lake. Zbyt łatwo dostać się do twojej głowy.
I zniknął.  
Autor: Thais


Golden mud
Rozdział trzeci
Chociaż zamek Castlepond przeszedł wiele gruntownych remontów, niektóre miejsca mimo to były zapomniane i zaniedbane. Nikt nie pamiętał o pokojach oraz korytarzach położonych w najdalszych zakątkach szkoły, nieużywanych od lat z różnych względów, którymi nawet dyrektorzy nie zaprzątali sobie głowy. Te miejsca po prostu były, kryjąc w sobie wiele tajemnic albo, wręcz przeciwnie, marnowały się, zamieszkane jedynie przez pająki i tonące w kurzu.
Przez dziesięciolecia uczniowie zapuszczali się za daleko podczas spacerów po Instytucie i czasem natrafiali na jakieś zamknięte drzwi, do których nie pasował żaden klucz. Szarpanie mosiężnych klamek nie zdawało się na nic, więc darowano sobie dalsze próbowanie dostania się do środka. A szkoda, gdyż zawartość niektórych z tych pomieszczeń mogłaby rzucić zupełnie nowe światło na pewne sprawy...
Ale na wyjaśnienie ich jeszcze przyjdzie czas. 
Autor: Onyks


 Rozdział IX: Dziękuję panu za wszystko. Zwłaszcza za zaufanie, jakim mnie pan obdarzył. – Za to się nie dziękuje. Tego się nie zawodzi.
 - Nie jestem wrogiem, przestań – podniósł ręce w geście poddania
- Mam ci uwierzyć? Ha bo ja głupia jestem. Pamięć mnie nie zawodzi, to ty mnie odnalazłeś w świecie ludzi, ty napadłeś moją rodzinę, a teraz trujesz, że nie jesteś wrogiem, proszę cię. Masz na sobie płaszcz gwardii królewskiej, jesteś od niej – nie przestawała kopać. Gdy w grę weszły czary Einar się wkurzył
- Dość tego ! Zabiłbym cię w mgnieniu oka dziewczyno, twoja magia wody jest słaba – przyparł ją do ściany zaciskając ręce na karku – porozmawiajmy spokojnie, puszcze cię i mnie nie atakuj, naprawdę nie chce zrobić ci krzywdy jednak mam swoją cierpliwość
Puścił ją a ta chwiejąc się lekko oparła ręce o ścianę, wciąż trzymając mięśnie napięte.
Autor: Illa


Pawlilandy, czyli historie od Jameryki po Australlon
Restauracja na końcu świata - IX
– Czemu Giwer tak się trzęsie? – głos Zoplitzy wyrwał Yrwina z konsternacji. Jedyne, co sierżant ochotników widział, to puszka konserwy i jej ciemnoróżowa zawartość (nie był pewien, czy było to, jak głosił napis na pożółkłej etykiecie, mięso, czy może odpady z maszyny parówej, wolał o tym nie myśleć). Miał w nogach jakieś trzydzieści, może czterdzieści kilonóg. Dwadzieścia pieć kilonóg szlakiem haniebnego odwrotu okupionego potwornymi stratami. I wcale nie był pewien, czy nie będą musieli cofnąć się jeszcze bardziej... Ale o tym też nie myślał. Wszystkie wyobrażenia, cały sens życia skupiał się teraz na tej marnej, cynowej puszce, wyciągniętej z magazynów wojskowych Horanpola i cudem dostarczonej jednostkom na pierwszej linii. I w tej właśnie chwili Zoplitza przywołał go z powrotem do świata rzeczywistego. Pytanie wymagało chwili zastanowienia, gdyż Yrwin nie widział nieszczęśnika, lecz kiedy ujrzał kołyszącego się w pozycji embrionalnej ochotnika, znał od razu odpowiedź – nerwica. Detonacje, w połączeniu z makabrycznymi widokami ginących towarzyszy sprawił, że nieszczęśnikowi poprzestawiały się klepki w głowie. Na tym właśnie polega okrucieństwo wojny – słabi giną lub wariują, a ci, którzy potrafią wyłączyć myślenie, żyją, choć ich egzystencja traci jakikolwiek głębszy sens. 
Autor: Dominik Rafacz


We are the Dreamers
III : "Oczywiście, że to był sen"
" Odwracam się od lustra. Po drugiej stronie pokoju okno zajmuje niemal całą długość ściany i przysłonięte jest jedynie zasłonkami jak te przy łóżku - delikatnymi, białymi, dzięki czemu słońce bez przeszkód wpada do środka, nagrzewając podłogę. Podchodzę do niego, chcąc dowiedzieć się więcej o miejscu mojego pobytu. Odsłaniam zasłonki i wyglądam na zewnątrz. Widok zapiera dech w piersiach.
– A jednak umarłam – mruczę do siebie.
– Nie, ale mało brakowało – słyszę za sobą. "  
Autor: Odile


 Rozdział 3 | Bezimienny
 Zawsze się zastanawiałem, co przyciągało ludzi do Nowego Jorku. Sława, pieniądze a może „Amerykański Sen”? Na każdym kroku można było spotkać ich tysiące, tworzących zbity strumień. Wśród nich byli niewinni turyści i doświadczeni biznesmani. Jednak również na ulicach można było spotkać wielu artystów i żebraków. Nie rozumiałem tego jak ludzie z własnej woli chcieli tu przyjeżdżać. Tak, to piękne miasto, to prawda. Ale nie było przyjazne dla nikogo. Połykało cię w całości i, jeżeli nie umiałeś się z nim odpowiednio obejść, kończyłeś na dnie łańcucha pokarmowego. Byłeś nikim 
Autor: Patetyczny Karton


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz