środa, 27 sierpnia 2014

Nowe posty #131

Niektóre rzeczy są wieczne
Rozdział XXXIV
- Powiesz mi jeszcze raz, co my tutaj robimy? – spytałam, siedząc w krzakach niedaleko fontanny i kupidyna.
Bella krążyła przy ogrodzeniu, zatrzymując się co kawałek, aby dotknąć ogrodzenia.
- Szukamy portalu do innego wymiaru, wiesz? Siedź cicho i daj mi pracować. – odpowiedziała, a właściwie, warknęła – Auć! – syknęła, a ja odwróciłam się w jej stronę.
Trzymała się za rękę, przestępując z nogi na nogę.
- Agentem specjalnym to ty nigdy nie zostaniesz. – stwierdziłam sucho i wróciłam do swojej, jakże profesjonalnej, kryjówki, nie zwracając już więcej uwagi na jęki i narzekania przyjaciółki. 
Autorka: Weronika. :3


Gud Med Oss
Rozdział X
I Bernhard odjechał w swoją stronę, by względnie szybko i całkiem bezpiecznie do Warszawy w końcu dotrzeć. Mieszkańcy Łukowców z kolei zaczęli żyć znów swoim nieco monotonnym życiem. Aż w końcu, pewnego dnia, jakiś tydzień po wyjeździe Bernharda, wydarzyło się coś dziwnego.
Najpierw samotny jeździec, zmierzający w stronę majątku od południowego wschodu, przykuł uwagę Ignacego. Chłopak stał i przypatrywał się postaci na koniu, niewątpliwie zmierzającej w stronę Łukowców. Nagle, nie stąd, ni zowąd, postać zatrzymała się i wyraźnie wpatrywała w stronę należącej do Łukasiewiczów wsi. Chwilę potem zawróciła, by co koń wyskoczy odjechać skąd przybyła.
Pozornie nic się nie stało, ale Ignacy był tym nieco zaniepokojony. Przede wszystkim postanowił wspomnieć o tym Cecylii — niby nic takiego, ale z drugiej strony czasy były jakie były, więc dobrze, żeby wiedziała. Dziewczyna jednak zbagatelizowała sprawę, twierdząc, że to na pewno nie Szwedzi, ponieważ tamci już dawno wdarli się dużo bardziej w głąb Rzeczypospolitej — po co mieliby wracać na Pomorze, które zresztą i tak należało już do nich? Ignacy oczywiście przyznał jej rację, bo rzeczywiście nie miało to większego sensu. Strój postaci na koniu jednak podejrzanie przypominał mu mundur pana Bernharda. 
Autorka: Freyja


Dusza Grzmotu
Rozdział 6.
W ich szkolnej stołówce widniała udoskonalona i świeższa wersja „Ostatniej Wieczerzy”, którą podobno stworzył Leonardo da Vinci przy pomocy samego Lucyfera.
Jest taka historia, że Szatan, któregoś razu będąc we Włoszech, spotkał tego renesansowego malarza. Z czasem mocno się zaprzyjaźnili i Lucyfer ujawnił mu swoją prawdziwą tożsamość. Być może przez ten akt zaufania ze strony upadłego anioła, w artyście pojawiło się zafascynowanie ptakami i lataniem. I to wszystko przez fakt, że jego przyjaciel miał potężne skrzydła. W każdym razie Szatan często wspomagał Leonarda przy jego pracach, tłumaczył zasady fizyki, co owocowało zadziwiającymi i niedorzecznymi projektami maszyn. Natomiast da Vinci zaszczepił w upadłym aniele miłość do sztuki, głównie malarstwa. Pod koniec żywota Leonarda, Szatan wymógł na ludzkim przyjacielu, żeby ten po śmierci wybrał Piekło. Tak też się stało. Tutaj, w Niższej Arkadii, razem tworzyli doskonałe obrazy. Szatan z każdym kolejnym rokiem radził sobie coraz lepiej, aż w jego dziełach można było dostrzec wyodrębniający się nowy i oryginalny styl. Kilka lat później upadły anioł zdecydował się zejść na Ziemię. Tam przybrał imię Merisi da Caravaggio, a swoimi obrazami zapoczątkował erę baroku...
Ale to tylko historyjka. Wszyscy doskonale wiedzą, że Szatan nienawidzi wszystkich ludzi. 
Autorka: Camille Ceciderit

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz